
Czym i jak się nagradzać?
Jeden z pomysłów – kupić sobie Designerski Zestaw Podjadacza i podgryzać, przegryzać i chrupać, ile się da. To, oczywiście, pomysł dla tych, którzy mają dobrą przemianę materii. Tym, ze skłonnością do tycia przy okazji zaproponujemy coś innego.
Malutka, mini-uczta dla samego siebie powinna być równie elegancka, jak prawdziwe przyjęcie dla wielu wymagających gości. Problem, na czym serwować drobne słodkości, krakersy, orzeszki, czy pralinki, itp., pomogą rozwiązać światowej klasy producenci – np. marki Skagerak Denmark, czy Blomus. Na eleganckiej, białej porcelanie można wyeksponować wszystko, na co się ma w danym momencie ochotę – od rodzynek w czekoladzie, po małe ogóreczki i mini-kukurydzę (porcelanowe miseczki Enza: bardzo gustowny zestaw).

W gruncie rzeczy nie ma większego znaczenia, co będzie się chrupało. Istotnym jest, by zaserwować samemu sobie przyjemność na designerskim sprzęcie, którzy udoskonala jakość nawet najprostszego posiłku. Po drugie – i najważniejsze – chodzi o to, by się nagrodzić.
W tej właśnie chwili, gdy wkłada się do ust ulubiony przysmak, warto powiedzieć samemu sobie, za co dostaje się nagrodę. Po trzecie – i też bardzo ważne – nie wolno się wtedy spieszyć. Trzeba delektować się i smakiem i chwilą. I przeciągać ją tak długo, jak to możliwe. I ciało i mózg lubią takie przyjemności. Gwarantujemy, że zawsze się opłacą. A że przy okazji zyska się trochę nie całkiem potrzebnych kalorii? Zupełnie nie szkodzi. „Spłoną”, skwiercząc, gdy przyjdzie nam się – z nową wiarą w siebie – zmagać z przeciwnościami życia.